Kulinarna podróż czyli co warto zjeść będąc w Tajlandii
Wiecie co łączy wszystkie moje podróże?:) Zawsze sprawdzam co dobrego proponuje dany region i gdzie warto zjeść. Przygotujcie się, że Tajlandia przywita Was gorącym powietrzem i pełną paletą niesamowitych smaków. Będziecie mieli okazję spróbować wielu wspaniałości i bądźcie pewni, że nie zdążycie spróbować wszystkiego. Postaram się przybliżyć Wam trochę tajską kuchnię i wspomnieć o daniach, których nie możecie pominąć.
Byłam w Tajlandii 2 tygodnie, pierwszy tydzień w Bangkoku, drugi na cudownej wyspie Ko Chang. Będzie więc po trochu o jedzeniu w stolicy oraz na wyspie. Stolica przywitała mnie bardzo dusznym i gorącym powietrzem. Miałam wrażenie, że nie dam rady oddychać, ale spokojnie, do wszystkiego można się przyzwyczaić ;) Po tygodniu jest już całkiem znośnie.
Przygotowałam dla Was parę rad :
1) Restauracji w Bangkoku jest od groma, a pamiętajcie jeszcze o sławnym street foodzie!
Nie bójcie się street foodów, ale wybierajcie je uważnie, najlepiej zwrócić uwagę, gdzie jedzą miejscowi, wtedy macie pewność, że jedzenie będzie okej.
2) W restauracjach w Bangkoku ceny podane są często bez podatku oraz bez tzw. napiwku, pamiętajcie, że potem wszystko doliczą do rachunku ;) Zazwyczaj na dole karty jest o tym informacja. W mniejszych miastach już raczej się z tym nie spotkacie.
3) Rozglądając się za restauracjami, uważajcie na drodze, bo ruch jest lewostronny, a piesi nie są tak respektowani jak w Polsce ;)
4) Rezerwując hotel warto wybrać opcję ze śniadaniami. W tajskich sklepach ciężko wybrać coś konkretnego na śniadanie- chyba że lubicie słodkie drożdżówki z parówką lub szynką albo krakersy o smaku ryby :D
5) Koniecznie wybierzcie się na lokalny targ z owocami. Ceny są bajecznie niskie, można spróbować wielu egzotycznych owoców, które w Polsce są dosyć drogie. Radzę wybierać owoce nieobrane. Na ulicach spotkacie pełno straganów, gdzie będą proponować Wam obrane już i pokrojone owoce.
Ale wiecie, ta Pani, która obierała te owocki, często robi to bezpośrednio na ulicy, tymi samymi łapkami pchała swój wózeczek, a nie widziałam, żeby któraś używała rękawiczek. Ja wolałam nie ryzykować.
6) Jedzenie w Tajlandii jest dosyć tanie, no chyba, że wybierzecie się do restauracji na płetwę rekina- to wtedy uaaa- zapłacicie. Swoją drogą, podobno zdobywanie tych płetw nie jest zbyt humanitarne...
7) Nie bójcie się targować z Tajami i pamiętajcie o uśmiechu :)
8) Przygotujcie się na ostre doznania- kuchnia tajska jest pełna chili. Podobno są trzy rodzaje pikantności- zwykła, tzw "hot"- którą rozumie się przez to, że robi Wam się gorąco jak jecie danie oraz taka supermega, że jedząc piecze nie tylko w środku buziaka ale też usta na zewnątrz i nie wiem ile wody spróbowalibyście wypić i tak nadal jest pikantnie.
W restauracjach można pytać o stopień pikantności i poprosić, żeby było mniej pikantne. Czasem widząc Europejczyków obsługa sama o to pyta :)
9) W miarę możliwości, warto wybrać się na warsztaty kulinarne organizowane przez wiele szkół kulinarnych. Warsztaty były tańsze na wyspie niż w stolicy, dlatego zdecydowałam się na warsztaty w Kati Culinary Cooking school and Restaurant- polecam :) Warsztaty trwały około 4-5 godzin, wspólnie przygotowywaliśmy przystawkę, a następnie każdy mógł wybrać sobie dowolne curry i danie obiadowe do przyrządzenia. Koszt to 1500 bahtów (1 baht =11 groszom).
Warto wybrać się na warsztaty- nigdzie nie poznacie lepiej tej kuchni. Wiele się dowiecie i będziecie mogli gotować sobie pyszności w domu po powrocie ;)
10) Co do picia? Woda, woda, woda duuuużo wody. Z takich ciekawszych to oczywiście woda prosto z kokosa- co mnie zdziwiło, wcale nie z takiego brązowego i włochatego ;) Jest jeszcze mrożona herbata z mlekiem- TAK! i co ciekawsze smakuje całkiem całkiem ;) Z alkoholi próbowałam tylko drink mai thai, bo było podane przepięknie w wydrążonym ananasie <3 Drink był pyszny! :)
Mąż próbował piwa Chang, ale jakoś nie podpasowało :)
11) Z deserów koniecznie spróbujcie mango sticky rice- deser obłędny, który pokochałam całym sercem. Niech się schowają serniki, torty i najlepsze czekolady- nie wierze, że to napisałam! :D
Ale tak jest, zjadłabym znowu! :)
Woda kokosowa- naturalny izotonik :) |
Zielona herbata z mlekiem :) |
Mai Thai |
Herbata czarna z mlekiem :) |
Poniżej na zdjęciu po lewej macie liście limonki kafir- dodają potrawom cytrusowego posmaku. Po prawej część skłądników do przygotowania zupy Tom yam Goung- szalotka, grzyby a pod spodem trawa cytrynowa.
Pokazane poniżej papryczki są najostrzejsze jakie można dostać w Tajlandii.
W trakcie krojenie widoczne liście limonki kafir.
A tu poniżej zwykła papryka- wbrew pozorom nieostra, zielone niteczki to liście limonki, białe krążki to trawa cytrynowa, poniżej szalotka, a w lewym dolnym rogu czosnek i papryczki.
Poniżej widzicie składniki na pad thaia czyli smażony makaron ryżowy z dodatkiem warzyw, mięsa- u mnie akurat krewetki i jajka. Spójrzcie tylko na te piękne krewetki!
Zaczynamy od smażenia tofu, potem dodajemy krewetki. Następnie makaron, który był wcześniej moczony w ciepłej wodzie. Na koniec warzywa i jajko. Zapomniałam, że jeszcze należy dodać wcześniej przygotowany sos do pad thaia, przygotowany na bazie soku z tamaryndowca, cukru palmowego, soli, wody, sosu sweet chili, czosnku i papryczki chili.
Swoją drogą cukier palmowy to produkt, którego nie da się niczym innym zastąpić- to ciężko opisać, ale nadaje daniom takiej nietypowej słodkości, nieosiągalnej dodaniem zwykłego cukru.
E voila! :)
Na przystawki przygotowywaliśmy sakiewki z mięsem z kraba oraz spring rollsy- koniecznie musicie ich spróbować ! :) Spring rollsy i sakiewki owinięte są papierem ryżowym, który był mrożony i jest w postaci bardzo cienkiego ciasta np. na makaron. Nie rwie się, nie rozciąga, super się z nim pracuje.
Do przygotowania sakiewek potrzebny było tofu, marchewka, cebulka, kukurydza, grzyby mun, makaron chiński i kapusta.
Dla ciekawostki na zdjęciu po prawej w prawym górnym rogu mamy marynowany czosnek- marynowany w wodzie z cukrem :)
Tofu na talerzyku a na łyżeczce pasta z białego pieprzu, korzenia kolendry i czosnku. |
Po przygotowaniu spring rollsów pora na smażenie i na sakieweczki :)
Smażymy sakieweczki :)
A tak wyglądały gotowe przystawki :) Uwierzcie mi, były wspaniałe! ;)
Poniżej są składniki na curry. Żeby przygotować dobre curry najpierw musiałam zrobić pastę- czyli utłuc wszystkie przyprawy w moździerzu- mozolna praca, ale dla smaku warto się poświęcić :)
Co tu widać? Cebulkę i ziemniaka nie muszę Wam przedstawiać. Przygotowywałam Masaman curry o bardzo aromatyczny smaku.
Po lewej suszone papryczki i cebulka oraz przyprawy- biały pieprz, cynamon, liście laurowe, kumin. Zielone łodygi to trawa cytrynowa, obok szalotka, imbir, galangal- brat imbiru oraz kolendra.
Po zrobieniu pasty gotujemy curry w woku ;)
A tu gotowy produkt :)
Kuleczki z mięsa kraba. |
Kurczak z czerwonym curry na pierwszym planie, mąż wsuwa smażony ryż :) |
Do wyboru, do koloru :) |
Tajska sałatka z papai- pyszna i pikantna! :) |
Kurczak z orzechowym sosem- jedno z łagodniejszych dań |
Ryż z warzywami i kurczakiem- w menu znajdziecie pełno takich dań, będą różnić się składnikami, ale smakują podobnie. Do wyboru różne warianty z kurczakiem, z wieprzowiną oraz owocami morza. |
Tak wyglądała nasza uczta na koniec warsztatów w Kati Culinary Cooking school and Restaurant. Wszystkie zdjęcia, które przedstawiają przygotowanie potraw pochodzą z warsztatów.
Od lewej pad thai, smażony ryż, na górze widoczna zupka ;)
Poniżej zupa w okazałości oraz przygotowane yellow curry i masaman curry.
Oczywiście to nie wszystko, co udało nam się spróbować na wyjeździe, ale tyle zdążyłam sfotografować. Wbrew pozorom nie wszędzie chodziłam z aparatem, a i tak przywiozłam 750 zdjęć!:)
W razie pytań piszcie! Jak będzie umiała to odpowiem :)
Komentarze
Prześlij komentarz